Historia, artykuły, słownik historyczny
Elbląskie Mateczki Adwentowe
Adwent (łac. adventus – przyjście) to w kościołach chrześcijańskich okres trwający od I nieszporów czwartej z kolei poprzedzającej Święto Bożego Narodzenia niedzieli do 24 grudnia, okres przypominający oczekiwanie na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Na adwent składają się cztery niedziele adwentowe.
Mamy już za sobą pierwszą niedzielę adwentu (2.12.2012) i początek charytatywnej akcji Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom. Parę dni wcześniej red. Jarek Grabarczyk z „Dziennika Elbląskiego” postawił pytanie – gdzie podziały się Adwentowe Mateczki, które przez kilka lat w grudniowe niedziele można było spotkać na Starym Mieście w Elblągu? To właśnie one przypominały starą elbląską tradycję kwestowania na rzecz przytułków i innych instytucji dobroczynnych. A dzięki tej tradycji można było wyposażyć świąteczne stoły dla potrzebujących.
Rzeczywiście, na początku minionego dziesięciolecia panie z Elbląskiego Ruchu Kobiet Aktywnych pod przewodnictwem Bożeny Łysy wskrzesiły przedwojenną tradycję Adwentowych Mateczek. Niestety, ta piękna elbląska tradycja, będąca ozdobą adwentowych niedziel, po paru latach umarła po raz drugi. Pozostały po niej tylko wspomnienia i zdjęcia… A przecież jak mówią starzy elblążanie – w ten sposób kwestowano tylko w naszym mieście i był to nasz autonomiczny zwyczaj.
Gdy Mateczki Adwentowe (Adventmütterchen) pojawiały się na początku adwentu na ulicach miasta był to widoczny znak, że święta Bożego Narodzenia tuż, tuż! Zbierając datki pieniężne i dary dla ubogich pacjentów elbląskich szpitali, przytułków, instytucji dobroczynnych oraz domów starców, były ubrane w grube, wełniane spódnice i okryte białymi pelerynami narzuconymi na ramiona, na głowach miały czarne chustki a na nich białe, duże kapelusze słomkowe. Na prezenty - żadne pieniądze tu nie wchodziły w rachubę - miały ciastka, jabłka, torebkę mąki, słoik konfitur, orzechy włoskie itd. które były schowane w koszykach wiklinowych z uchylną pokrywką a na datki miały specjalne puszki. Z dobrodusznym uśmiechem na twarzy chodziły zarówno po zaśnieżonych ulicach jak i po domach odpytując dzieci z katechizmu i modlitw. W razie poprawnej odpowiedzi dziecko mogło wyrazić życzenie - zazwyczaj był to prezent znajdowany później pod choinką. Rodzice dzieci dawali Mateczkom niekiedy „dziesiątaka” (Dittchen = 10 fenigów) jako „opłatę drogową (myto) na życzenia idące do nieba”. Dlaczego miały białe peleryny? – Otóż nawiązywały one do średniowiecznego zwyczaju, gdy po domach chodziły kobiety w białych chustach zbierając datki na pomoc dla znajdujących się w przytułkach chorych, zadżumionych, cierpiących i cherlawych.
Był to stary i mile postrzegany elbląski zwyczaj, znany daleko poza granicami miasta. Wywodził się jeszcze z dawnych czasów, gdy w Elblągu pod auspicjami i patronatem władz miejskich funkcjonował szpital – fundacja dla 32 zadżumionych osób, biednych i pozostawionych na łasce losu. A więc w okresie adwentu, przed świętami Bożego Narodzenia siostry szpitalne wspomnianej fundacji wychodziły na ulice, a z uwagi na okres w którym prowadziły swoją akcję dobroczynną, nazwane zostały Mateczkami Adwentowymi.
Później praktyka ta została podjęta przez siostry miłosierdzia innych elbląskich szpitali, z wyjątkiem Szpitala Św. Ducha, który był bogato uposażony przez miasto. Chociaż przed wojną właśnie pod patronatem tego szpitala działały „najładniejsze i najbardziej lubiane mateczki”.
W latach 20-tych poprzedniego stulecia magistrat elbląski jako patron szpitala dla zadżumionych tzw. Pestbude, uznał ten zwyczaj za niepożądany i nakazał zaniechanie tej formy dobroczynności. Spowodowało to falę oburzenia mieszkańców miasta i władze chcąc nie chcąc musiały cofnąć swój niefortunny zakaz, a Mateczki Adwentowe – ku zadowoleniu wszystkich, pojawiły się ponownie na ulicach miasta. Niekiedy na życzenie rodziców, brały ze sobą św. Mikołaja, który dawał prezenty dzieciom ze swojej przepastnej torby.
Zamieszczona do artykułu kartka pocztowa z 1901 r. z Mateczkami Adwentowymi jest prawdziwym „adwentowym rarytasem”. Ujrzała światło dzienne w znanym elbląskim atelier fotograficznym oraz wydawnictwie Paula Wedekind’a. Wprawdzie zatytułowana jest „Radosnych Świąt” ale słowo „Świąt” przekreślono i wpisano „Radosnego Nowego Roku”, na dole zaś znajduje się napis „Elbląskie Mateczki Adwentowe”. Przedstawia dwie młode Mateczki Adwentowe, uczennice jednej z elbląskich szkół średnich w ogrodzie Szpitala Bożego Ciała przy późniejszej Ziese-Str. 1 (Browarna). W głębi widoczny jest kościół Bożego Ciała a ściana po lewej stronie to właśnie szpital. Żeby nie było wątpliwości – obie Mateczki Adwentowe zostały opisane – jedna nazywała się Frieda Losch a druga Mietze Grabowski. Ta pierwsza mieszkała na ul. Słonecznej 75 a jej ojciec – Bernard był inspektorem w tutejszym więzieniu. Natomiast o tej drugiej trudno jest cokolwiek powiedzieć ponieważ nazwisko „Grabowski” w dawnym Elblągu było dość popularne. Autorka treści na tej kartce jest znana, ale warto zacytować cóż tam napisała, gdyż treść ta wiąże się z okresem świątecznym i noworocznym, który przed nami – (…) Radosnego Nowego Roku! Najserdeczniejsze życzenia na Nowy Rok i wielkie dzięki za Wasze miłe prezenty, radość była bardzo wielka. Dwie Mateczki Adwentowe były wytypowanymi dziewczynami a Ernst Müller jako Ruprecht [mitologiczny towarzysz Świętego Mikołaja, przeważnie w północnych Niemczech- L.S.] w dniu świątecznym, każdy dostał prezent. Napiszę Ci później więcej o tym. Wigilia była bardzo miła. W Boże Narodzenie byliśmy u Moritz'a Schelske'go, w niedzielę oni byli tu, chcemy dużo obcować ze sobą. Herta N. choruje ciężko na odrę, Schelscy przeprowadzą się do Berlina, on jako „Hagel-Dyrektor”, Anna Pehske zmarła na szkarlatynę! Oby Nowy Rok przyniósł Wam wszystkim wiele dobrego, tego Wam życzą Wasi Elblążanie (…)
W uzupełnieniu trzeba dodać, że wg berlińskiej książki adresowej z 1903 r. Rudolf Schelske był dyrektorem Północnoniemieckiego Towarzystwa Ubezpieczeń od Gradobicia S.A. A więc wspomniany w tej pocztówce „Hagel-Dyrektor” to właśnie Rudolf Schelske, gdyż „Hagel” po niemiecku to po prostu grad.
Znany i ceniony elbląski malarz i rzeźbiarz Ernst Kossol (zm. 1978 r.) na jednym ze swoich obrazów przedstawił Mateczki Adwentowe na tle charakterystycznych obiektów Starego Miasta i Wyspy Spichrzów. Obraz ten znajduje się w Zachodniopruskim (i elbląskim) Muzeum w Warendorf, które w tym roku tutaj przeniesiono z zamku Wolbeck na przedmieściu Münster. Swego czasu w miesięczniku „Wiadomości Elbląskie” wydawanym w Münster przez Zjednoczenie Truso zamieszczono piękny wiersz dawnej elblążanki Friedy Scheibe na temat tego nie praktykowanego już przedświątecznego obyczaju. Wzruszająco pisał o tym także Heinrich Eichen. Reasumując, można śmiało powiedzieć, że elbląskie Mateczki Adwentowe wyprzedziły o kilkaset lat zamysł realizowany od dwudziestu lat przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka. Jednocześnie można się zapytać, dlaczego ta piękna i na wskroś pożyteczna tradycja nie jest na stałe wbudowana w program promocyjny naszego miasta? - obok Dni Hanzy, Dni Elbląga czy Święta Chleba? Nie ma jej też w opracowanej i przyjętej strategii promocyjnej, ale to raczej nie dziwi skoro dokument ten stworzono w bardzo odległym od Elbląga zakątku Polski.
Na zdjęciu: Mateczki Adwentowe w ogrodzie Szpitala Bożego Ciała, Elbląg 1901.